Gosia wzięła głęboki wdech, jakby właśnie miała skoczyć na główkę. Nie była zbyt dobra w pływaniu, wolała opalanie, pluskanie, leżenie na kocu i ewentualnie jacuzzi. Trochę żałowała, że nie zdecydowała się jednak przed wyjściem wypić dla odwagi tej nalewki, którą Sowa odnalazła ostatnio na dnie szafy i którą usiłowała załatwiać sprawy mieszkania z panią Mularczykową. Młoda dziennikarka potrząsnęła świeżo umytą głową, jakby chciała odpędzić od siebie wszystkie wątpliwości. Nacisnęła guzik domofonu.
Igor otworzył jej drzwi zamaszystym ruchem. Z uśmiechem wyciągnął rękę, zapraszając do wejścia. Gosia zawahała się ostatni raz, a potem przekroczyła próg jego mieszkania.
– Świetnie, że już jesteś, bo właśnie miałem zamawiać coś do jedzenia. Od tego pączka z porannej audycji nie miałem nic w ustach, a lodówka świeci pustkami, więc dostawa to jedyna opcja na dziś. Masz na coś ochotę?
– Właściwie, to nie jestem głodna – Gosia powiesiła płaszczyk na wieszaku i zaczęła zdejmować buty. – Przed wyjściem zjadłam spory obiad.
– Oj, to niedobrze, niedobrze – Igor potarł głowę ręką. – Ale na kawałek pizzy chyba się mimo wszystko skusisz, co?
Dziewczyna przez chwilę milczała, z głową przekrzywioną lekko na bok.
– Byle bez ananasa.
– Ależ oczywiście, wedle życzenia – Igor skłonił się dwornie. Wyciągnął telefon z tylnej kieszeni spodni. – To ja zamawiam, a ty idź się rozgościć na kanapie.
Gosia weszła do salonu, gdzie przytłumione światło stojącej lampy miękko wsiąkało w granatową sofę ozdobioną kilkoma poduszkami. Skądś dobiegała muzyka, ale dziewczyna nie umiała zlokalizować źródła dźwięków. Usiadła na miękkim siedzeniu, podciągnęła nogi do góry i ze zdziwieniem stwierdziła, że wcześniejsze napięcie prawie całkowicie z niej opadło. Kiedy już postanowiła przyjść do Igora po obiecane informacje do reporterskiego śledztwa, poczuła coś więcej, oprócz wcześniejszej obawy. Końcówki palców delikatnie ją mrowiły od oczekiwania. Chwyciła jedną z poduszek i zaczęła bawić się jej krótkimi frędzlami.
Igor wszedł do salonu z miną zwycięzcy, zadowolony z tego, że pizza niedługo do nich dotrze. Postawił dwie szklanki na stoliku obok kanapy.
– Wody? Soku? Wina? Drina? Wódki? Mam wszystko.
– Może na razie wody.
Gosia przyglądała się, jak wysoki dziennikarz sięga po butelkę, która stała na podłodze obok kanapy. Przez myśl przemknęło jej, że tym długim ramieniem zdołałby objąć ją z miejsca, w którym usiadł. Poczuła ciepło na policzkach. Odwróciła głowę w bok, żeby kolega z pracy nie zauważył jej rumieńca. Odłożyła poduszkę i zaczęła szukać w swojej torebce notesu.
– Ach, no tak – widząc jak Gosia wyjmuje zeszyt i długopis, Igor roześmiał się pod nosem. – Przygotowana jak zawsze.
– Oczywiście. Poważnie traktuję swoją karierę, tak mi kiedyś poradził kolega z porannej audycji.
– To czego chcesz się dowiedzieć? Albo czego już się dowiedziałaś?