42. Porządki w życiu

Gosia postanowiła uporządkować swoje życie. 

Choć zazwyczaj za największego narwańca z całej trójki uchodziła Karolina, determinacja Gosi powalała na łopatki każdy nerwowy zryw chudej blondynki. Gdy Małgorzata Swadźba przestawała wytrzymywać sama ze sobą, z którymś ze swoich nawyków, z elementami życia wypadającymi jej z rąk jak 1500 kawałków puzzli, robiła przerwę, żeby zafundować sobie konkretny restart. Tym razem zaczęła od pozornie najprostszej i najbardziej oczywistej czynności, którą było porządkowanie szafy. Wywaliła bez pardonu wszystkie ciuchy z szuflad, półek i wieszaków na środek swojego pokoju na Chopina. Zrobiła zdjęcie tej kolorowej górze szmatek, usiadła z telefonem na łóżku. Zaczęła wymyślać jakiś opis do zdjęcia, który jednocześnie będzie informował znajomych o tej wielkiej przemianie, ale też pozostawi wszystko w sferze kąśliwej autokrytyki. 

W trakcie wpisywania słów do telefonu uniosła głowę i spojrzała jeszcze raz na środek pokoju. Wątpliwości spadły na nią jak fala zimnej wody.

“Dla kogo ty to właściwie piszesz? – zapytała sama siebie. – Dla kogo to jest w ogóle ważne? Prawie dla nikogo. Kogo ty chcesz namalować tym obrazkiem, jaką siebie?” 

Gosia zdjęła na chwilę okulary, przetarła je końcem bluzki. Zgarbiła się nieco, obserwując nadchodzącego od strony drzwi kota. Ciekawski zwierzak przyszedł zobaczyć, co to za dziwne dźwięki.

– No dobra – powiedziała na głos dziewczyna. Założyła okulary na nos. – Są tacy, którym chcę to pokazać. 

Zaadresowała wiadomość do przyjaciółek z Chopina, do siostry, po angielsku napisała do Elli. Przed ostatnim odbiorcą trochę się zawahała. Mimo to kliknęła “wyślij” i zdjęcie kupy ciuchów bez komentarza powędrowało również do Maćka.

Gosia odłożyła telefon na biurko i zabrała się do segregowania ubrań. Po godzinie szaleńczych działań, przymierzaniu, porównywaniu, wywalaniu, kombinowaniu i decydowaniu co zostawić, a czego już nigdy nie założy, dziewczyna padła obok kota na swoje łóżko. Usłyszała, że telefon zawibrował w odpowiedzi. Spięła się natychmiast, ale nie podniosła się, żeby po niego sięgnąć. “Im mniej, tym lepiej.” – powtórzyła sobie dwa razy w myśli.  

W tym samym duchu Gosia działała na wielu polach swojego życia, przez pełne dwa dni. Sowa wróciła po weekendzie spędzonym na kolejnym weselu bardzo zmęczona i nie od razu zrozumiała ten zamysł. Zastała przyjaciółkę w kuchni. Brunetka klęczała na kafelkach, skupiona na zadaniu jak dresowa boginka z kokiem na głowie. Wokół niej słoiki, paczki oraz kartoniki z jedzeniem ustawione były jak kamienne kręgi celtyckich druidów. 

– Zapytałabym, co robisz – zaczęła Sowa wyblakłym głosem, przechodząc nad tym zjawiskiem w stronę ekspresu – ale po prostu napiję się kawy. 

– Sprzątam w życiu – zadudnił głos Gosi z wnętrza szafki. 

– Aha – Sowa chwyciła czerwony kubek z blatu zastawionego przyprawami. – To miło, że ogarnia to również kuchnię. 

Brunetka wyjęła głowę z szafki. 

– Wiesz, ile mamy przeterminowanych rzeczy?

Sowa przymknęła oczy ze zrozumieniem. Chwilę milczała, wpatrzona w energiczną współlokatorkę.

– To ja idę do siebie odpocząć, bo też się czuję dzisiaj strasznie przeterminowana.

Kolejne zdjęcia wysyłane do przyjaciółek i siostry spotykały się z komentarzami pełnymi wsparcia. Karolina z Jagodnej odpowiadała śmiesznymi selfie z kuchni, widokami na góry, a czasem zdjęciami z psem albo schroniskowym kotem. Siostra pomogła Gosi zawieźć nieużywane ciuchy do PCK, na bieżąco komentowała wszystko zdjęciami z zajęć na studiach albo poczekalni u ginekologa, bo jej brzuch zaczął w końcu naprawdę rosnąć. Sowa swoim milczącym wsparciem oraz podsuwaniem jej pod nos pomidorówki zaznaczała, że sekunduje w tym procesie oczyszczania przestrzeni. Jedyną osobą, która na wysyłane ciągle zdjęcia nie reagowała, był Maciek. Choć odczytywał wiadomości, nie zdecydował się na napisanie żadnego słowa.

“Dzień tworzenia CV” – dodała następnego poranka do zdjęcia, na którym widniał jej komputer z otwartym programem do pisania. Zależało jej na tym, żeby porządnie przygotować się do szukania nowej pracy, bo za nic w świecie nie planowała wracać do agencji, którą opuściła na początku lata. Nalała kawy do kubka i w asyście ciekawskiego kota, boso przeszła z kuchni do swojego biurka.

 Zanim przy nim usiadła, podsumowała w głowie poprzednie dni. Udało jej się w jednym ciągu posprzątać swoją masę ciuchów, przejrzeć książki i część wystawić na sprzedaż, a część oddać do biblioteki. Przefrunęła jak huragan przez kuchnię, pozbywając się starych produktów, kilku bezsensownych przedmiotów i czyszcząc każdą szafkę do ostatniego rogu. Miała za sobą folder “pobrane” na komputerze. Zaplanowała spotkanie z koleżanką, która za wymianę usług (potrzebowała kogoś, kto pomoże jej z promocją siłowni) obiecała zaplanować dla niej dietę oraz podpowiedzieć jak się zabrać do sportu, żeby nie przytyć po wakacjach. Gosia ustaliła harmonogram wizyt w rodzinnym domu tak, żeby rodzice nie czuli się opuszczeni przez starszą z córek i namówiła siostrę na regularne wizyty w kinie albo posiadówki przy Netflixie. Czuła, jak praca nad życiem wciąga ją krok po kroku. Zamiast męczyć się tym, miała niejasne wrażenie, że jest jak szybowiec, a jakiś samolot ciągnie ją na linie w górę. Jeszcze kilka takich drobnych zmian, a lina zostanie odłączona i Gosia będzie pruć przez błękitne niebo.

W odpowiedzi na zdjęcie z komputerem pojawiła się nagle wiadomość. Dziewczyna mocniej ścisnęła kubek, kiedy zobaczyła, że to Maciek. Wysłał jej tylko dwa słowa, ale nieco ją wybiły z myślenia o swojej obecnej sytuacji jako stabilnej, skierowanej tylko i wyłącznie w stronę sukcesu.

“Śpisz czasem?”

Z pewnością miał pokojowe zamiary, bo chwilę potem zobaczyła poniżej słów sympatyczną, uśmiechniętą buźkę. Westchnęła nieco poirytowana. Akurat teraz, w środku jej porządków życia, musiał się odezwać. 

“A owszem” – odpisała i również dodała wesoły emotikon.

“Małgorzatko, czemu wysyłasz mi te zdjęcia?”

Dziewczyna usiadła z kawą przy komputerze. Nie chciała mu odpowiadać teraz na to pytanie. Całą głowę miała zaangażowaną myśleniem o pracy, zgodnie ze swoim postanowieniem nie zamierzała się rozpraszać dzisiaj innymi celami do osiągnięcia ani chłopakami do romansów. Mimo to uznała, że nie może niegrzecznie przemilczeć sprawy, więc odpisała:

“Proszę, poczekaj jeszcze jeden dzień. Dzisiaj zajmę się tym CV, a jutro się zobaczymy. Ok? Na razie muszę wyciszyć i odłożyć telefon, bo chcę jak najbardziej się skupić na zadaniu. Jeśli jesteś nadal ciekawy, o co chodzi z tym wysyłaniem zdjęć, to chodź ze mną na kawę jutro.”

Z głębokim westchnieniem kliknęła “wyślij”. Wyciszony telefon rzuciła na łóżko, żeby był daleko od niej w trakcie pracy nad CV. Po kilkunastu minutach była tym zadaniem tak pochłonięta, że nawet gdyby spojrzała w stronę smartfonu, nie zauważyłaby przychodzących w ciszy wiadomości. 

Dwie godziny później udało jej się skończyć dwie wersje dokumentu. Z dumą patrzyła na spis swoich umiejętności, na zdjęcie ociekające pewnością siebie. Zapisała CV, zamknęła laptopa zamaszystym ruchem. W drodze do kuchni po coś do zjedzenia chwyciła telefon.

Maciek nie zamilkł po jej uprzejmej wiadomości. Gosia odczytując kolejne informacje szła boso coraz wolniej, aż w końcu stanęła w progu kuchni z otwartą buzią. 

“Małgorzatko, to nie może być jutro. To musi być dziś, jutro jadę na tydzień praktyk, a czuję, że oboje czekamy na to spotkanie już dość długo.”

Pod spodem Maciek wkleił zdjęcie dwóch termicznych kubków. 

“Zaparzam i idę na Chopina.”

Kolejne etapy przejścia z obecnie wynajmowanego pokoju w stronę Gosi dokumentował zdjęciami. Znalazł się tam park, dwie kamienice z graffiti, kudłaty pies oraz kasztanowce rosnące wzdłuż Bydgoskiej. Wreszcie na sam koniec wejście do kamienicy z komentarzem “O, tu się całowałem z cudowną dziewczyną, wiesz?”. Gosia uśmiechnęła się ciepło, ale dopiero ostatnie zdjęcie sprawiło, że wykonała jakiś ruch. Na wysłanej fotce dwa kubki termiczne stały na korytarzu przed drzwiami do mieszkania. 

Dziewczyna ruszyła szybkimi skokami przez korytarz pełen butów. Ostrożnie przekręciła zasuwę, a potem cicho, powoli otworzyła drzwi. 

Faktycznie pośrodku korytarza na ich piętrze były dwie kawy. Gosia podeszła w ich kierunku, podekscytowana rozglądała się wokół. Na schodach oparty o drewnianą barierkę stał Maciek. Brunetka poczuła, jak na jego widok mimo wszystkich wykrzyczanych wcześniej słów miękną jej kolana. 

Była tak dumna z porządków w swoim życiu, z całego procesu odgruzowywania, mimo braku perfekcji i szaleńczego tempa. Choć tłumaczyła sobie kolejność zadań wieloma nieistotnymi powodami, emocje zostawiła sobie na sam koniec z najbardziej prozaicznej przyczyny: bała się.

– Cześć – powiedział Maciek, widząc bosą dziewczynę pochyloną nad kubkami. 

– Cześć – odparła Gosia z uśmiechem. Jej strach przed spotkaniem rozpłynął się w powietrzu. – Założę tylko buty i pójdziemy na spacer?

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *