– Ja uważam, że kobieta powinna dzielić się swoimi obowiązkami z mężczyzną. Że jak ma ich za dużo, to potem chodzi i marudzi.
– Ja ci marudzę? Jakbym ci marudziła, to byś dopiero wiedział.
– No widzi pani – westchnął wąsacz w koszulce polo. Poprawił swoją torbę na ramię i z uczuciem spojrzał na żonę. Gosia zastanawiała się, czy chce poznać dalszy ciąg tej wypowiedzi. – Razem z żoną wspólnie zajmujemy się domem.
– Mhm – mruknęła kobieta. Przewróciła oczami. Podeszła krok bliżej do mikrofonu trzymanego przez Gosię. – Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Każdy sobie układa w domu, jak mu pasuje. Jakbym miała mężowi na przykład zostawić prasowanie, to bym się potem wstydziła do pracy pójść w takiej wymiętolonej koszuli.
– Nie przesadzaj, nie przesadzaj. Za to niewiele byś zjadła, bo to ja gotuję – wąsacz uśmiechnął się ugodowo. – No, to tyle, dziękujemy za wywiad. Musimy już lecieć na autobus.
– Dziękuję państwu bardzo – odpowiedziała uprzejmie Gosia.
Para przechodniów ruszyła dalej ulicą Szeroką, a Gosia rozejrzała się wokół siebie z roztargnieniem. Miała już tyle odpowiedzi na pytanie w ulicznej radiowej sondzie, że mogłaby z tego zrobić materiał na długie godziny dyskusji. Musiała pospieszyć się z powrotem do radia, żeby pod okiem prowadzącego ją redaktora ściąć nagrania i przygotować dźwięk do puszczenia w eter. Nie chciała dzisiaj zostawać po godzinach. Byli umówieni na podwójną randkę z jej siostrą Anią, Łukaszem i oczywiście z Maćkiem. Wizja naleśników wjeżdżających na stół w Manekinie otrzeźwiła zamyśloną Gosię. Szybkim krokiem poszła w stronę studia radiowego.
– Na razie całkiem nieźle nam to idzie – odpowiedział na to samo pytanie Łukasz. – Tak mi się przynajmniej wydaje.
– No, nie mogę narzekać – Ania sięgnęła po widelec. – Za każdym razem, kiedy mam wielką ochotę na ogórki z popcornem albo galaretkę owocową z kurczakiem, to dostaję dokładnie to, o co proszę.
– Ale to dotyczy tylko zachcianek? Bądź co bądź, jesteście w wyjątkowej sytuacji. Czy na co dzień każde z was ma jakieś przydzielone zadania? Albo zaklęte rewiry, na które nie wpuszcza tej drugiej osoby?
Ania rzuciła Łukaszowi pytające spojrzenie. Ponieważ mieszkali ze sobą dopiero od miesiąca, a przez cały ten czas siostra Gosi z powodu ciąży głównie siedziała zmęczona przy Netflixie, trudno było ocenić sytuację jako modelową.
– Póki co to ja dużo pokazuję palcem, a Łukasz robi – powiedziała dziewczyna nieśmiało, jakby wstydziła się takiej postawy. – Ale serio nie mam siły, ten dinozaur wysysa ze mnie energię jak szalony. Nawet jak uda mi się dotrzeć na uczelnię, to zazwyczaj zasypiam na wykładach. Dzisiaj ledwie się tu doczłapałam. Jedyne co mnie motywowało, to wyobrażenia o idealnym, nafaszerowanym, kwadratowym naleśniku.
Gosia uśmiechnęła się, słysząc o dinozaurze. Dzień wcześniej dostała od siostry przesłane na telefon zdjęcie dziecka rozwijającego się w brzuchu z komentarzem „Nie wiem, po kim taki brzydki”.
Łukasz przełknął kęs swojego naleśnika i widelcem machnął w powietrzu, żeby zwrócić na siebie uwagę.
– Ja się wychowałem w wielodzietnej rodzinie. Dla mnie dzielenie się zadaniami w domu to jest podstawa przeżycia, nie tylko między partnerami, ale w całej gromadce. Umiem perfekcyjnie unikać obowiązków, to jasne. Ale wiem, że nikt tego kibla za ciebie nie sprzątnie i magicznie się lodówka nie zapełni. Rodzeństwem czasem też trzeba było się zająć, a czasem przywołać do porządku.
Ania sponad talerza rzuciła starszej siostrze porozumiewawcze spojrzenie. Tyle razy kłóciły się ze sobą w domu o to, która ma pozmywać, wynieść śmieci albo umyć wannę, że tylko obie westchnęły na samo wspomnienie dzieciństwa spędzonego na kilkunastu wspólnych metrach kwadratowych.
– Ja najchętniej zarabiałbym wystarczająco dużo, żeby po prostu kogoś zatrudnić do sprzątania – Maciek napił się swojego piwa i potoczył wzrokiem po siedzących przy stoliku, czy słuchają jego wypowiedzi. – Jakąś panią Basię, Bożenkę albo Krysię. I po sprawie. Wtedy nikt nie musi się męczyć.
Gosia zmarszczyła brwi. Coś zaniepokoiło ją w tej wypowiedzi, ale jeszcze nie umiała wyprowadzić kontry, słuchała więc dalej.
– Wiadomo, zazwyczaj jak w mieszkaniu są dziewczyny, to jest czyściej. Szkoda, że teraz mieszkam z samymi facetami.
– O Boże, to miejsce, to jest jakaś jaskinia ludzi pierwotnych – wtrąciła Gosia. Otarła usta serwetką i pochyliła się nieco nad stołem. – Jak się wchodzi do kuchni, trzeba uważać, żeby nie przykleić się do podłogi. W łazience na półeczce nad ubikacją ustawili sobie całą ścianę -nie żartuję, ścianę- z tych kartonowych rolek, które zostają po papierze. Lodówkę otwieram jednym palcem, żeby za dużo nie dotykać. Generalnie staram się tam nic nie dotykać. Mam wrażenie, że każdy kontakt z powierzchnią wspólną w tej norze grozi jelitówką.
– Z kim ty teraz mieszkasz? – zapytała rozbawiona Ania.
– Jeden chłopak studiuje turystykę i w zasadzie głównie go nie ma. Jeden z drugiego roku informatyki, dwóch z… Nawet nie wiem, ale głównie siedzą w pokoju i grają. Czasem wychodzą, jak przyjedzie żarcie na dowóz.
– O rany – Ania odłożyła nóż i widelec na swój pusty talerz. – Brzmi dosyć strasznie.
– W zeszłym roku, jak mieszkałem z samymi laskami, to jedynym problemem był ich PMS i zatkany przez włosy odpływ – Maciek uśmiechnął się na wspomnienie poprzednich współlokatorek. – I u Sowy na Chopina też było cudownie. Najlepsze miejsce do przeczekania lata, na jakie mogłem trafić. Sowa jest może trochę arystokratyczna i jednocześnie nie umie znaleźć celu w życiu, ale jako wynajmująca… Bajka. Czułem się jak w domu. Takiego opierdzielu za niewyniesione śmieci nawet od matki wcześniej nie dostałem, a i tak ją uwielbiam. Nie wiem, jak ona to robi.
Gosia z rozmarzeniem wpatrywała się w brązową podkładkę, na której leżał talerz. Przy całym dynamicznie zmieniającym się świecie fakt, że mogła wrócić na Chopina, zawsze dodawał jej otuchy.
– Powinna prowadzić hostel – rzuciła Ania znad swojej herbaty. – Założę się, że miałaby mnóstwo gości.
– Którzy sami by po sobie sprzątali, prali pościel i nigdy nie zostawiali syfu – powiedział Maciek poważnym tonem.
– Ciekawe, czy dałoby się przerobić to mieszkanie na hostel – Łukasz oparł głowę na dłoni i ewidentnie coś kalkulował, bo wodził pustym wzrokiem po ścianie naprzeciwko. W końcu po kilkunastu sekundach powrócił do żywych i dodał: – Jeśli da się wydzielić łazienkę dla gości, to bez problemu.
– O nie. Znowu muszę siku. To już chyba trzynasty raz w ciągu godziny. Zwariuję od tego dinozaura – Ania przecisnęła się między Łukaszem a Gosią i prawie pobiegła w stronę łazienki.
– Zanim przyszłaś, właśnie kulturalnie zwracałam uwagę mojemu konkubentowi, że wieszanie prania powinno być czynnością bardziej złożoną, niż wyjebanie miski na suszarkę jak babki z piasku i powieszenie jednej ozdobnej skarpetki oddzielnie, żeby było widać, że zrobił. Właśnie dlatego wolę zająć się tym sama. Choć w głębi duszy płonę z pragnienia, by mój mężczyzna po prostu nauczył się porządnie wieszać pranie.
Gosia o mało nie wybuchnęła śmiechem. Powstrzymała się ostatkiem sił, widząc minę Kuby. Wpadła do sąsiadów tylko po kabel do ładowania telefonu, bo swój zostawiła w pracy. Marcina już nie było, wyjechał dzień wcześniej do Warszawy, więc Mania z Kubą wiedli teraz spokojny żywot dwojga naukowców w mieszkaniu należącym do menadżera sprzedaży.
– Nie zwróciłaś uwagi kulturalnie – odezwał się chłopak z kanapy. – Wydarłaś się na pół osiedla.
– Ma rację – westchnęła Mania. Złapała pustą miskę pod pachę i kiwnęła podbródkiem na Gosię, żeby za nią poszła.
Z szuflady w sypialni dziewczyna wyciągnęła kabel i podała go sąsiadce. Po chwili zastanowienia podeszła jeszcze do półki z książkami.
– Miałam dać Sowie do poczytania kilka dobrych feministek… To może jeszcze ta… i ta.
Po chwili Gosia stała zdumiona z ośmioma książkami i kablem w ręce. Zastanawiała się, czy powinna to jakoś skomentować, czy po prostu podziękować i sobie pójść. Mania gestem zaprosiła dziewczynę do wyjścia, więc problem sam się rozwiązał. Jeszcze w progu mieszkania naukowczyni zatrzymała na chwilę początkującą dziennikarkę i dodała ciszej:
– Kuba jest w porządku. Jak go poproszę, to wszystko w domu zrobi. Sam z siebie trochę mniej, ale to moje zawyżone standardy co do składania ciuchów w odpowiedni sposób albo układania talerzy kolorami są tutaj winne. Nie przejmuj się, jeśli słyszysz krzyki za tymi drzwiami. Taki mam włoski styl zarządzania domem.
Wieczorem Gosia odsłuchała w radiu nagrany materiał, który zbierała od przechodniów podczas pracy. Z kilkunastu wypowiedzi oczywiście redaktor wybrał tylko to, co pasowało mu do tezy, więc nie wszystkie ciekawe kwestie doczekały się publikacji. Przewracając się z boku na bok we własnym, czystym, miękkim łóżku, Gosia przypomniała sobie jak bardzo tęskniła za tym miejscem na ziemi, gdy razem z Ellą przemierzały kilometry stopem na południu Europy. Kochała tu być, nie wyobrażała sobie na razie zmiany.
„A gdyby Maciek zaproponował wspólne mieszkanie?” – przemknęło jej przez głowę. Na pewno mimo typowo męskiego podejścia do porządków nie czuł się dobrze w kuchni stale śmierdzącej od niewyniesionych śmieci. Czy będzie chciał to zmienić? Czy ona będzie umiała na taką propozycję odpowiedzieć?
„Nie – pomyślała natychmiast, bez wahania. – Moja odpowiedź brzmi: nie.”