82. Postępy w sprawie

Gosia wzięła głęboki wdech, jakby właśnie miała skoczyć na główkę. Nie była zbyt dobra w pływaniu, wolała opalanie, pluskanie, leżenie na kocu i ewentualnie jacuzzi. Trochę żałowała, że nie zdecydowała się jednak przed wyjściem wypić dla odwagi tej nalewki, którą Sowa odnalazła ostatnio na dnie szafy i którą usiłowała załatwiać sprawy mieszkania z panią Mularczykową. Młoda dziennikarka potrząsnęła świeżo umytą głową, jakby chciała odpędzić od siebie wszystkie wątpliwości. Nacisnęła guzik domofonu.

Igor otworzył jej drzwi zamaszystym ruchem. Z uśmiechem wyciągnął rękę, zapraszając do wejścia. Gosia zawahała się ostatni raz, a potem przekroczyła próg jego mieszkania. 

– Świetnie, że już jesteś, bo właśnie miałem zamawiać coś do jedzenia. Od tego pączka z porannej audycji nie miałem nic w ustach, a lodówka świeci pustkami, więc dostawa to jedyna opcja na dziś. Masz na coś ochotę?

– Właściwie, to nie jestem głodna – Gosia powiesiła płaszczyk na wieszaku i zaczęła zdejmować buty. – Przed wyjściem zjadłam spory obiad. 

– Oj, to niedobrze, niedobrze – Igor potarł głowę ręką. – Ale na kawałek pizzy chyba się mimo wszystko skusisz, co? 

Dziewczyna przez chwilę milczała, z głową przekrzywioną lekko na bok. 

– Byle bez ananasa.

– Ależ oczywiście, wedle życzenia – Igor skłonił się dwornie. Wyciągnął telefon z tylnej kieszeni spodni. – To ja zamawiam, a ty idź się rozgościć na kanapie. 

Gosia weszła do salonu, gdzie przytłumione światło stojącej lampy miękko wsiąkało w granatową sofę ozdobioną kilkoma poduszkami. Skądś dobiegała muzyka, ale dziewczyna nie umiała zlokalizować źródła dźwięków. Usiadła na miękkim siedzeniu, podciągnęła nogi do góry i ze zdziwieniem stwierdziła, że wcześniejsze napięcie prawie całkowicie z niej opadło. Kiedy już postanowiła przyjść do Igora po obiecane informacje do reporterskiego śledztwa, poczuła coś  więcej, oprócz wcześniejszej obawy. Końcówki palców delikatnie ją mrowiły od oczekiwania. Chwyciła jedną z poduszek i zaczęła bawić się jej krótkimi frędzlami. 

Igor wszedł do salonu z miną zwycięzcy, zadowolony z tego, że pizza niedługo do nich dotrze. Postawił dwie szklanki na stoliku obok kanapy. 

– Wody? Soku? Wina? Drina? Wódki? Mam wszystko.

– Może na razie wody.

Gosia przyglądała się, jak wysoki dziennikarz sięga po butelkę, która stała na podłodze obok kanapy. Przez myśl przemknęło jej, że tym długim ramieniem zdołałby objąć ją z miejsca, w którym usiadł. Poczuła ciepło na policzkach. Odwróciła głowę w bok, żeby kolega z pracy nie zauważył jej rumieńca. Odłożyła poduszkę i zaczęła szukać w swojej torebce notesu. 

– Ach, no tak – widząc jak Gosia wyjmuje zeszyt i długopis, Igor roześmiał się pod nosem. – Przygotowana jak zawsze. 

– Oczywiście. Poważnie traktuję swoją karierę, tak mi kiedyś poradził kolega z porannej audycji. 

– To czego chcesz się dowiedzieć? Albo czego już się dowiedziałaś?

Gosia spoglądając co chwilę do notatek opowiedziała Igorowi swoją wersję wydarzeń. Profesor Szablińska grała w tej historii rolę czarnego charakteru, jako szefowa stosująca mobbing i szantaż wobec swoich pracowników i studentów. Jej doktoranci zdawali się przez ostatnie lata obierać tylko dwie drogi: albo jak najszybciej uciekali z uczelni do innych miast i innych zawodów, albo osiągali absolutnie niespotykaną produktywność w publikowaniu prac naukowych. Było to o tyle zagadkowe, że niektóre dobrze rozpoczynające się kariery kończyły się natychmiast, jakby ktoś w pewnym momencie ucinał je nożem, a osiągnięcia pozostałych w tym czasie szybowały w górę. Na porządku dziennym zdawało się być dopisywanie nazwisk pracowników naukowych do artykułów lub badań, których nie pisali czy nie przeprowadzali. O ile ta praktyka była szeroko znana w środowisku uczelnianym, o tyle kilkukrotna kradzież badań do doktoratu oraz zmuszanie swoich studentów do milczenia w temacie plagiatów brzmiały już jak coś poważniejszego.

– Moja informatorka z wydziału potwierdziła wersję o tym, że wyjazd tej… – spojrzała do notatek – Kamili do Szwajcarii był podejrzany, jakby nie wytrzymała systemu szantażu i musiała uciec gdzieś, gdzie nie dogoni jej przeszłość. Jej kariera jako jedynej uciekinierki nie skończyła się razem z momentem, kiedy przestała być pupilką Szablińskiej. Chętnie bym z nią porozmawiała, ale nie mam jak do niej dotrzeć, żeby nie wzbudzić podejrzeń, że grzebię w tej sprawie. Moje umiejętności internetowego stalkingu kończą się na jej byłym uczelnianym mailu. No i nie ma żadnych mediów społecznościowych… 

– I właśnie w tym ci mogę pomóc – Igor sięgnął po swoją szklankę wody. – Mam do niej numer, to moja dawna znajoma. Mieszkaliśmy na jednej ulicy. 

Gosia wychyliła się do przodu. 

– Serio? Dawaj!

– Spokojnie, spokojnie – mężczyzna roześmiał się i uniósł dłoń w obronnym geście. – Najpierw powiedz mi, co zamierzasz zrobić. 

Dziennikarka z rumieńcami na twarzy wypunktowała kolejne kroki w swoim śledztwie. Igor kiwał głową. Kiedy uznał, że wszystkie wątki zgadzają się z jego doświadczeniem i intuicją, sięgnął po telefon. Wyszukał w kontaktach numer do Kamili. 

– Zapisuj. Tylko obiecaj, że w nic jej nie wkopiesz. Jej ojciec jest strażnikiem więziennym i będzie wiedział, od kogo ten kontakt wyciekł, a bardzo nie chciałbym się na własnej skórze przekonać, jak się mają służby więzienne, jeśli chodzi o przygotowanie zawodowe do spuszczania łomotu w odwecie.


Po wspólnym zjedzeniu pizzy, do której jednak otworzyli wino, Gosia zapadła się głębiej w poduszki. Czuła bardzo przyjemny ciężar w brzuchu. Jedna ręka leżała w bezruchu obok notatnika otwartego na ostatniej stronie z zapisanym numerem telefonu. Igor wrócił właśnie z kuchni z kolejną butelką wina.

– Serio? – dziewczyna zamknęła na chwilę oczy. Pod palcami poczuła miękkość materiału, którym była obita kanapa. – Chcesz mnie spić? 

– No nie wiem, ile ci jeszcze potrzeba alkoholu, żeby mi w końcu ulec. 

– W zasadzie nie potrzeba mi wcale alkoholu, przecież uległam, tu między poduszkami jestem… zupełnie uleżana. 

Sens tej wymiany zdań dopiero po chwili dotarł do zamglonego umysłu Gosi. Zamiast się nim zmartwić albo zestresować, poczuła, że z przyjemnością wkracza w krainę flirtu z kolegą z pracy i nie zamierza mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Napięcie o smaku romansu było między nimi już od dawna, więc żadne ze słów nie zdawało się być nienaturalne. 

Igor podał Gosi kieliszek pełen białego wina. Tak, jak wcześniej przewidywała, długie ramię redaktora znalazło się za jej plecami na oparciu. 

– Taka jesteś uleżana, mówisz. To co, zostajesz na noc? 

Dziewczyna nie odpowiedziała od razu. Chwyciła swój notes z cennymi informacjami i schowała go do torebki, żeby o nim nie zapomnieć. Napiła się wina i odstawiła kieliszek na stolik. Skoro miała dla samej siebie napisać taką historię, w której uwodzi (ona? Czy może on uwodzi? Uwodzą się nawzajem?) starszego redaktora, chciała to zrobić na własnych warunkach. Przyglądała się twarzy mężczyzny, próbując odnaleźć i rozpoznać emocje, które nim kierują. Wsiąkła w klimat wieczoru, w poduszki, w ciepłe spojrzenie Igora. Redaktor ze skrywaną niepewnością przysiadł się odrobinę bliżej. Teraz jego udo dotykało stopy Gosi. Nadal nic nie mówili, ale cisza wokół zupełnie nie krępowała, raczej otulała sytuację w delikatny sposób, dodając jej intymności.

Dziennikarka z uśmiechem wyciągnęła obie nogi tak, że znalazły się za Igorem. Leniwym ruchem zdjęła okulary i położyła je na stoliku. Prawym bokiem wtuliła się w miękką przestrzeń pod jego wyciągniętym ramieniem. Kiedy uniosła głowę do góry, była tak blisko jego twarzy, jak chyba nigdy wcześniej. Mogła nosem zadrapać się o jego szorstki podbródek. 

– Zostaję – powiedziała cicho i wyciągnęła się rozkosznie do góry, żeby pocałować Igora.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *